czwartek, 25 października 2012

Strategia sądowa czyli jak wygrywać (2)

Uwag wstępnych ciąg dalszy



Nawet najbardziej wyszukana strategia procesowa nie daje gwarancji wygranej! Proces sądowy nie jest prostą aplikacją obowiązujących reguł prawnych. Z punktu widzenie pewnej filozofii prawa, która leży u podstaw rozważań w tym cyklu, coś takiego jak proste przełożenie reguł prawnych na salę sądową po prostu nie istnieje. Proces sądowy jest zespołem złożonych relacji między ludzkich. Reguły prawne stanowią tu li tylko zestaw instrukcji pomocnych w tworzeniu strategii postępowania i pewnych przewidywań dot. zachowania poszczególnych uczestników dramatu. Reguły te są tylko nieco bardziej pomocne niż np. reguły obyczajowe wskazujące że wchodzący na salę rozpraw zwykle mówi „dzień dobry” do wszystkich obecnych. Znajomość tych reguł jest warunkiem koniecznym, ale mocno nie wystarczającym do osiągnięcia założonego rezultatu.
Istnieje pewna, statystycznie uchwytna zależność pomiędzy zachowaniem uczestników procesu a jego rezultatem. W licznych badaniach nad skutecznością reprezentacji prawnej, prowadzonych głównie w Stanach Zjednoczonych, (których zbiorcze wyniki są silnie niejednoznaczne), wskazano, że tam, gdzie zauważano silną korelację pozytywnego wyniku procesu z udziałem profesjonalnego pełnomocnika, prawdopodobnym wydaje się, że za tą korelacją stoi bardziej zaangażowanie samego podsądnego niż aktywność pełnomocnika. Możemy tylko spekulować jak dokładnie działa ten mechanizm. Aktywność ta bowiem może wyrażać się zarówno w samym zaangażowaniu pełnomocnika, dostarczeniem mu bieżących informacji i dowodów, jak też jego permanentną kontrolą. Tak czy siak: Bez aktywności klienta, szanse na wygranie procesu istotnie spadają! I wbrew potocznym wyobrażeniom sprawy nie załatwi duża premia za sukces.
Biada niewinnym! Jeśli jesteśmy zmuszeni bronić się w procesie, bądź jako oskarżeni, bądź pozwani, to niech nas nie zwiedzie niczym niezmącone przekonanie o naszej racji. Najczęściej prowadzi ono bowiem do postawy pasywnej, oczekującej że wszyscy dookoła są  apriori racją tą zaszczepieni i tym samym z pewnością odporni na argumenty drugiej strony, jakiekolwiek by one nie były. To oczywiście złudzenie. Obrona, choćby najbardziej oczywistej niewinności wymaga równego, jeśli nawet nie większego zaangażowania niż atak.
Nad sprawą pracuje zespół. Stare powiedzenie, że „co dwie głowy to nie jedna” nabiera tu szczególnego znaczenia. Nie chodzi przy tym o to, że zbiorowo jesteśmy mądrzejsi ale raczej o to, że w grupie jest większa szansa na uniknięcia prostych błędów percepcji. A dodatkowo, głośne formułowanie przemyśleń, znakomicie poprawia ich jakość. Szanse na dobre działanie zespołu spadają, gdy jeden z jego członków jest silnie dominujący lub gdy ujawniają się postawy rywalizacyjne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz