Uwag wstępnych ciąg dalszy
Nawet najbardziej wyszukana strategia procesowa nie daje gwarancji
wygranej! Proces sądowy nie jest prostą
aplikacją obowiązujących reguł prawnych. Z punktu widzenie pewnej filozofii
prawa, która leży u podstaw rozważań w tym cyklu, coś takiego jak proste
przełożenie reguł prawnych na salę sądową po prostu nie istnieje. Proces sądowy
jest zespołem złożonych relacji między ludzkich. Reguły prawne stanowią tu li
tylko zestaw instrukcji pomocnych w tworzeniu strategii postępowania i pewnych
przewidywań dot. zachowania poszczególnych uczestników dramatu. Reguły te są
tylko nieco bardziej pomocne niż np. reguły obyczajowe wskazujące że wchodzący
na salę rozpraw zwykle mówi „dzień dobry” do wszystkich obecnych. Znajomość
tych reguł jest warunkiem koniecznym, ale mocno nie wystarczającym do
osiągnięcia założonego rezultatu.
Istnieje pewna, statystycznie uchwytna zależność pomiędzy zachowaniem
uczestników procesu a jego rezultatem. W licznych badaniach nad skutecznością
reprezentacji prawnej, prowadzonych głównie w Stanach Zjednoczonych, (których
zbiorcze wyniki są silnie niejednoznaczne), wskazano, że tam, gdzie zauważano
silną korelację pozytywnego wyniku procesu z udziałem profesjonalnego
pełnomocnika, prawdopodobnym wydaje się, że za tą korelacją stoi bardziej
zaangażowanie samego podsądnego niż aktywność pełnomocnika. Możemy tylko
spekulować jak dokładnie działa ten mechanizm. Aktywność ta bowiem może wyrażać
się zarówno w samym zaangażowaniu pełnomocnika, dostarczeniem mu bieżących
informacji i dowodów, jak też jego permanentną kontrolą. Tak czy siak: Bez aktywności klienta, szanse na wygranie
procesu istotnie spadają! I wbrew potocznym wyobrażeniom sprawy nie załatwi
duża premia za sukces.
Biada niewinnym! Jeśli jesteśmy zmuszeni bronić się w procesie,
bądź jako oskarżeni, bądź pozwani, to niech nas nie zwiedzie niczym niezmącone
przekonanie o naszej racji. Najczęściej prowadzi ono bowiem do postawy
pasywnej, oczekującej że wszyscy dookoła są
apriori racją tą zaszczepieni
i tym samym z pewnością odporni na argumenty drugiej strony, jakiekolwiek by
one nie były. To oczywiście złudzenie. Obrona, choćby najbardziej oczywistej
niewinności wymaga równego, jeśli nawet nie większego zaangażowania niż atak.
Nad sprawą pracuje zespół. Stare powiedzenie, że „co dwie głowy to nie
jedna” nabiera tu szczególnego znaczenia. Nie chodzi przy tym o to, że zbiorowo
jesteśmy mądrzejsi ale raczej o to, że w grupie jest większa szansa na
uniknięcia prostych błędów percepcji. A dodatkowo, głośne formułowanie
przemyśleń, znakomicie poprawia ich jakość. Szanse na dobre działanie zespołu
spadają, gdy jeden z jego członków jest silnie dominujący lub gdy ujawniają się
postawy rywalizacyjne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz